Historie afektywne i polityki pamięci. Отсутствует

Historie afektywne i polityki pamięci - Отсутствует


Скачать книгу
istnienie przestało być przedmiotem szacunku. Słowo „metafizyczne” oznacza tu, jak rozumiem, że dręczyciel poprzez swoje brutalne działanie odmawia ofierze prawa do ludzkiego sposobu istnienia.

      Mówiąc krótko, oprócz zadawania straszliwego bólu tortury w naszej kulturze oznaczają skrajną formę upokorzenia, które wynika ze świadomości, że nasze istnienie znajduje się bez reszty w rękach oprawcy. Przez upokorzenie rozumiem traktowanie ludzi w sposób nieludzki. Istnieje wiele form takiego traktowania, a jedną z nich są tortury. Są one skrajną formą psychicznej zniewagi i fizycznej udręki, bólu i upokorzenia. Ich połączenie może okazać się zabójcze tak jak w przypadku Améry’ego, który wiele lat po wojnie odebrał sobie życie.

      Uznanie tortur za „akt komunikacji” („communicative act”) jest głupotą albo zwykłą podłością. Tortury to przede wszystkim straszliwy ból, na który oprawca spogląda często z rozkoszą i nienawiścią. Ale tortury jako doświadczenie i tortury jako wspomnienie mogą się różnić i często faktycznie się różnią. Wspominając tortury, ofiara rozpamiętuje swoje upokorzenie, doświadczając tortur, skupia się na bólu.

      Pozwolę sobie powrócić do dokonanego przez Chesterfielda porównania pamięci zniewagi z pamięcią fizycznego zranienia (a więc fizycznego bólu), pozostawiając na boku kłopotliwy przypadek tortur. Spostrzeżenie Chesterfielda, właściwie zrozumiane, może nam wiele wyjaśnić. Pamiętamy fizyczny ból niezwykle intensywnie, ale nie potrafimy przeżyć go ponownie. Rzadko natomiast przypominamy sobie zniewagę, nie przeżywając jej na nowo. Spostrzeżenie Chesterfielda należy zatem doprecyzować. Nie zawsze pamiętamy lepiej zniewagę niż ból – w dosłownym sensie słowa „pamiętać”, oznaczającym pamięć o tym, co się wydarzyło. W tym sensie zwykle pamiętamy jedno i drugie. Pamiętamy jednak lepiej zniewagę niż ból w znaczeniu ich ponownego przeżywania. Rany powstałe na skutek zniewagi i upokorzenia krwawią jeszcze długo po zabliźnieniu się fizycznych zranień.

      Ponowne przeżywanie i rozpamiętywanie w poezji

      Poezja – dobra poezja – jest rozdarta pomiędzy tymi dwiema formami zapamiętywania emocji: pamięcią emocji wyrażoną w słowach i ponownym jej przeżywaniem. William Wordsworth zaproponował skomplikowaną koncepcję trzeciej drogi pomiędzy chłodną kontemplacją minionych emocji a ich gorącym ponownym przeżywaniem76. Nie jest prawdą, że dla Wordswortha poezja jest „wzruszeniem rozpamiętywanym w spokojności”. Jest raczej „samorzutnym wybuchem silnych uczuć”. Wordsworth zaleca, abyśmy najpierw w spokoju kontemplowali nasze dawne wzruszenie, nie przeżywając go jednak na nowo, „dopóki (…) nie zaniknie stopniowo spokojność i dopóki wzruszenie pokrewne temu, które było niedawno przedmiotem kontemplacji, nie zrodzi się stopniowo w naszym umyśle”77.

      Poezja nie jest zatem powtórnym przeżywaniem dawnego wzruszenia, ale raczej stwarzaniem nowego wzruszenia, podobnego do pierwotnego. Wzruszenia z przeszłości, którymi winna karmić się poezja, są instynktownymi reakcjami na przejawy piękna i dobra w świecie przyrody. Ponowne przeżywanie wzruszeń podobnych do naturalnego, pierwotnego doznania zadomowienia w naturze służy wykształceniu uczuć „łagodzonych i kontrolowanych za pomocą myśli”.

      Wykształcenie owych silnych wzruszeń, którymi karmi się poezja, powinno się dokonywać w imię elementarnej („podstawowej i potężnej”) zasady: zasady przyjemności. Przez przyjemność Wordsworth rozumie czystą biblijną energię, a nie zaledwie uprzejme ukontentowanie. Według niego zasada przyjemności stwarza „nagą i przyrodzoną godność człowieka”. Dlatego też poezja wyrażająca silne – rozpamiętywane oraz przetwarzane – wzruszenia i kierująca się zasadą przyjemności jest manifestacją ludzkiej godności. Wordsworth wierzył, że właśnie przyjemność w pełnym znaczeniu tego słowa jest tym, co stwarza ludzką godność. Przyjemność nie jest – jak to przedstawia myśl chrześcijańska – czymś niskim czy wręcz nikczemnym i degradującym człowieka. Głoszona przez Wordswortha koncepcja przyjemności jako wartości, która buduje i wzmacnia ludzką godność, jest ideą prawdziwie radykalną.

      Istnieje jednak całkiem inne spojrzenie na relacje między poezją a emocjami. Możemy je poznać na podstawie rozmowy między W.H. Audenem a Stephenem Spenderem zrelacjonowanej przez tego ostatniego. Spender wyznał kiedyś Audenowi, że zastanawia się, czy on, Spender, nie powinien zająć się prozą zamiast poezją78. Auden zaoponował gwałtownie. „Musisz pisać wyłącznie poezję. Byłoby fatalnie, gdyby poezja straciła kogoś takiego jak ty”. „Naprawdę myślisz, że jestem dobrym poetą?” – wykrztusił Spender. „Oczywiście” – odparł chłodno Auden. „Ale dlaczego?” – dopytywał Spender. „Bo jesteś w stanie bez końca znosić upokorzenie. A sztuka rodzi się właśnie z upokorzenia”. Przez sztukę Auden rozumiał poezję. Oto wizja poezji jako upokorzenia rozpamiętywanego we wzburzeniu. Upokorzenie, w przeciwieństwie do rustykalnych wzruszeń Wordswortha, jeśli powraca we wspomnieniu, to w formie ponownego, żywego doznania.

      Mówiąc o upokorzeniu, Auden miał przede wszystkim na myśli odtrącenie w sferze seksualnej połączone z zawiedzioną miłością i zranieniem. Co ma jednak wspólnego seksualna porażka, choćby najbardziej bolesna, z głębokim poczuciem upokorzenia wynikającym z wykluczenia z ludzkiej wspólnoty? Chester Kallman mógł w pewnym momencie odtrącić Audena jako partnera seksualnego, nigdy jednak nie przyszłoby mu do głowy, aby odtrącić go jako człowieka. Zgoda, odrzucenie w sferze seksualnej, nawet jeśli nie idzie w parze z odrzuceniem kogoś jako człowieka, przypomina upokorzenie, ponieważ daje pewne wyobrażenie na temat tego, czym jest upokorzenie w mocnym, właściwym sensie tego słowa. Kiedy ktoś odtrąca twoje ciało, odtrąca coś, co stanowi istotną część twojej osoby.

      Dokonane przeze mnie porównanie upokorzenia seksualnego i degradacji człowieczeństwa nie ma wymowy moralnej. Nikt nie ma prawa narzucać się drugiej osobie w roli partnera seksualnego, ale każdy ma prawo żądać szacunku dla swego człowieczeństwa. To po prostu psychologiczne porównanie dwóch typów upokorzenia. Łączy je to, że w obu przypadkach nie sposób przywołać w pamięci emocji, nie przeżywając jej od nowa.

      Polowanie na zniewagi

      Upokorzenie seksualne – odrzucenie cielesne, lecz niekoniecznie duchowe, przez potencjalnego lub aktualnego partnera – nie jest upokorzeniem w tym znaczeniu, które mnie tutaj interesuje (chyba że odrzucenie fizyczne wynika na przykład z odrazy o podłożu rasistowskim). Chociaż relacja seksualna wymaga (co najmniej) dwóch uczestników, odrzucony partner może stwierdzić za Baudelaire’em: „Jestem i raną – i kindżałem”79. Baudelaire nie musiał wierzyć w to, że sam był przyczyną i narzędziem swojego zranienia. Przyznawał jednak, że miał w tym istotny udział. Nie na tym polega upokorzenie, którym się zajmuję. W tym przypadku zraniona osoba nie jest ofiarą własnego działania.

      Czy można być jednocześnie raną i kindżałem? Owszem, można. Łakniemy nie tylko komplementów, czasami prosimy się także o zniewagi. To dziwne zjawisko, ale mimo wszystko spotykane. Przyjrzyjmy się następującemu postępowaniu (na które zwrócił mi uwagę Amos Tversky): po kupieniu jakiegoś towaru, powiedzmy butów, ludzie dalej zaglądają do sklepów, aby porównywać cenę właśnie zakupionych butów z cenami podobnych butów wystawionych w witrynach sklepowych. Osoby takie z reguły odkrywają po jakimś czasie, że zapłaciły za dużo i że prawdziwa okazja czekała tuż za rogiem. Praktyka ta pokazuje, że chociaż w duchu mamy nadzieję, iż zapłaciliśmy dobrą cenę, doświadczenie często nie pozwala nam w to uwierzyć. Nie zawsze postępujemy tak, by zredukować dysonans; czasami robimy wiele, by dysonans zwiększyć. W licznych przypadkach zniewag lub upokorzeń społecznych, nawet jeżeli nie jesteśmy ostrzem noża, bywamy jego rękojeścią. Poezja, ta


Скачать книгу

<p>76</p>

W. Wordsworth, Przedmowa do drugiego wydania „Ballad lirycznych”, tłum. K. Tarnowska, w: Manifesty romantyzmu 1790–1830. Anglia, Niemcy, Francja, red. A Kowalczykowa, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1995.

<p>77</p>

Tamże, s. 61.

<p>78</p>

J. Fenton, Auden’s Enchantment, „New York Review of Books” 2000, no 3.

<p>79</p>

C. Baudelaire, Heautontimoroumenos, tłum. M. Leśniewska, w: tenże, Kwiaty zła, wybór M. Leśniewska i J. Brzozowski, red. i posłowie J. Brzozowski, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1990, s. 213.