Historie afektywne i polityki pamięci. Отсутствует

Historie afektywne i polityki pamięci - Отсутствует


Скачать книгу
Tu jednak mam na myśli nastroje jako tymczasowe ramy określające nasze samopoczucie. Mówiąc, że Lenora jest w ponurym nastroju, odnoszę się do jej obecnego samopoczucia i nie twierdzę wcale, że jest z natury osobą ponurą. Może być w tym momencie w ponurym nastroju, ale z usposobienia może być całkiem pogodna. Nastroje są trudno uchwytne. Do ich opisania potrzeba pisarza pokroju Prousta, podczas gdy do stworzenia fabuły opartej na uczuciach i emocjach, na przykład lęku o zapewnienie sobie środków do życia, wystarczy w zupełności Somerset Maugham.

      Nastroje są dlatego tak trudne do zapamiętania, że – w przeciwieństwie do emocji – nie posiadają konkretnego intencjonalnego przedmiotu. Jakiś przedmiot, czasami całkiem banalny, może stać się przyczyną wystąpienia jakiegoś nastroju. Po odłożeniu słuchawki automat telefoniczny zwraca ci monetę, którą wcześniej do niego wrzuciłeś, i ten fakt sprawia, że dzień wydaje ci się udany. Ale twój dobry nastrój nie wynika z tego, że odzyskałeś swoją monetę.

      Nie wierzysz w to, że czarny kot, który przebiegł ci drogę, naprawdę przyniesie ci pecha. Czarny kot prowokuje jednak złe myśli i niepokojące skojarzenia, co wpływa na pogorszenie twojego nastroju. Ale i w tym przypadku twój nastrój nie ma bezpośredniego związku z czarnym kotem.

      Nastroje to nie drobne emocje, nawet jeśli banalne powody potrafią wywołać zmianę nastroju. Nastroje odgrywają ważną rolę w naszym życiu – tym, które właśnie przeżywamy, a nie tym, które sobie przypominamy. Nastrój wpływa na naszą pamięć. Dobry nastrój sprzyja przywoływaniu dobrych, pozytywnych wspomnień, zły – pojawianiu się negatywnych. Interesuje nas jednak nie tyle wpływ nastroju na nasze wspomnienia, ile sposób, w jaki pamiętamy nasze nastroje.

      Seria odkrywczych eksperymentów przeprowadzonych przez Daniela Kahnemana i jego współpracowników ukazuje wyraźnie różnicę między życiem przywoływanym we wspomnieniu a życiem przeżywanym. Uczestników eksperymentu poproszono, aby zanurzyli ręce w zimnej wodzie. Za pierwszym razem trzymali je przez minutę w wodzie o temperaturze 14 stopni Celsjusza. Za drugim razem eksperyment trwał pół minuty dłużej. Najpierw badani (ci sami, którzy brali udział w pierwszej próbie) trzymali ręce w nieprzyjemnie zimnej wodzie (o temperaturze 14 stopni Celsjusza) przez minutę, tak jak poprzednio, ale na pozostałe pół minuty temperaturę wody nieznacznie podniesiono (do 15 stopni, przez co stała się odczuwalnie cieplejsza). Po siedmiominutowej przerwie te same osoby zaproszono do udziału w trzecim eksperymencie. Tym razem pozwolono im wybrać, czy chcą wziąć udział ponownie w pierwszej próbie (która, jak wiemy, trwała krócej), czy w drugiej (która trwała dłużej).

      Większość uczestników wolała powtórzyć eksperyment, który trwał dłużej. Wiemy, że drugi wiązał się z identycznym dyskomfortem jak pierwszy oraz z dodatkowym półminutowym okresem nieco mniejszego dyskomfortu. Kahneman tłumaczy ten osobliwy wybór tym, że wspomnienia przykrego doznania nie determinuje czas jego trwania, ale moment jego największego natężenia oraz jego zakończenia. Zapamiętujemy je na podstawie różnicy poziomu dyskomfortu w tych dwóch rozstrzygających momentach. Wyobraźmy sobie, że badani ocenili dyskomfort odczuwany w trakcie zanurzania dłoni w wodzie o temperaturze 14 stopni Celsjusza na 9 w skali od 0 do 10, a na 4, kiedy temperatura wody wzrosła do 15 stopni. Różnica odnotowana w drugiej próbie (9–4) jest zatem mniejsza niż w przypadku pierwszej próby (9-0), niezależnie od czasu trwania eksperymentu.

      Punkt kulminacyjny i zakończenie mają też kluczowe znaczenie w przypadku zapamiętywania historii, mniejszą zaś rolę odgrywa jej długość. Cenimy sobie bardzo szczęśliwe zakończenia. Jesteśmy też skłonni oceniać zdecydowanie inaczej życie, które zaczęło się źle, lecz skończyło szczęśliwie, i życie, którego scenariusz ułożył się odwrotnie, nawet jeżeli w obu przypadkach średnia wartość zaznanego szczęścia była identyczna.

      Czy popełniamy błąd, oceniając nasze życie na podstawie tego, jak je pamiętamy, a nie na podstawie tego, jak jej przeżywamy? Zgodnie z modelem naukowym tak, zgodnie z literackim – nie. Ja twierdzę natomiast (choć nieśmiało), że prawda leży gdzieś pośrodku, a oddawałby ją model potrafiący połączyć życie, które przeżywamy, któremu barwę i temperaturę nadają nasze nastroje, z życiem, które pamiętamy i w którym tak ważne miejsce zajmują emocje. Istnieje jednak jeszcze jeden model, o którym chciałbym wspomnieć, podważający założenie przyjmowane za pewnik zarówno w modelu naukowym, jak i literackim. To wspólne dla nich założenie głosi, że życie powinno się oceniać poprzez dodawanie, a nie odejmowanie i że różnica między oboma modelami sprowadza się do tego, co ma być przedmiotem dodawania. W modelu naukowym twierdzi się, że zsumowaniu powinny podlegać wszystkie doświadczenia naszego życia, zarówno te zapamiętane, jak i te zapomniane. W modelu literackim natomiast przyjmuje się, że zsumowaniu powinny zostać poddane wszystkie zapamiętane chwile składające się łącznie na spójną historię naszego życia.

      Istnieje jednak taki model rozumienia życia, który opiera się na odejmowaniu, a nie dodawaniu elementów. Cieszył się on w przeszłości znacznym poważaniem. Opiera się na przekonaniu, że człowiek wykuwa kształt swojego życia tak jak rzeźbiarz posąg w bloku marmuru: usuwając to, co nieistotne, aby „powołać do życia” postać istniejącą już potencjalnie w marmurze. Zgodnie z tą wizją emocje są właśnie tym, co należy odkuć i odrzucić jako nieistotny element życia, utrudniający wydobycie na jaw prawdziwego kształtu posągu ukrytego w marmurze. Stoicyzm, epikureizm, monastycyzm czy buddyzm odwołują się w ten czy inny sposób do tego właśnie „rzeźbiarskiego” modelu pojmowania ludzkiego życia. Doskonały posąg, a więc innymi słowy doskonałe życie wykuwane przez artystę rzeźbiarza, to życie hołdujące regule apathei, polegającej na negacji emocji i przyjęciu zdystansowanej postawy wobec niego.

      Odtwarzanie emocji

      Wspomniałem o dwóch sposobach zapamiętywania emocji: chłodnej pamięci ujętej w słowach („przypominam sobie jak…”) i gorącej pamięci polegającej na powtórnym przeżywaniu dawnych emocji. Moja matka zmarła wiele lat temu. Pamiętam, co czułem do niej, gdy żyła, i wiem, co czuję do niej teraz. Pamiętam jednak także ból, jaki odczuwałem, kiedy stopniowo odkrywałem, że coraz trudniej przychodzi mi przywołać z pamięci jej obraz. Pamiętam – czy może raczej potrafię opisać słowami – jak wyglądała, ale w mojej pamięci nie zachował się już jej żywy obraz. Źle się z tym czuję. Tak jakbym nie dochował jej wierności, tak jakby ten rodzaj pamięci, który o niej zachowałem, nie był wystarczająco dobry. Nie uważam przy tym, aby plastyczny obraz był elementem koniecznym lub wystarczającym, by zachować pamięć o matce. Dlaczego więc obwiniam się o to, że nie potrafię przywołać już żywego, plastycznego obrazu jej postaci?

      Mamy skłonność, by wiązać wyobrażenia wizualne z powtórnym przeżywaniem dawnych emocji, a brak takich wyobrażeń uznawać za objaw zanikania emocji. Obraz wizualny daje nam poczucie ponownego przeżywania emocji w wyobraźni. Wyobraźnia może jednak oznaczać dwie różne rzeczy: zdolność wywoływania z pamięci wyobrażeń, a tym samym myślenia o rzeczach, których w tej chwili nie ma, ale które istnieją lub istniały, oraz zdolność stwarzania mocą fantazji rzeczy nieistniejących. Pamięć jest ograniczona realnym charakterem przeszłości. Wyobraźnia, w drugim z podanych tutaj znaczeń, takiego ograniczenia nie zna. Odtwarzanie obrazów z przeszłości wymaga sięgania pamięcią ku temu, co nieobecne, lecz nie wymyślania tego, co nigdy się nie zdarzyło. Odtwarzanie historii naszych emocji stanowi jednak skomplikowaną materię, ponieważ opisując powtórnie nasze emocje, poddajemy je z konieczności ponownej ocenie, czasami w świetle tego, co nastąpiło później. Niezdolność do ponownego przeżycia dawnych emocji jest jedną z przyczyn ich ponownej oceny lub zmiany naszego stosunku do nich. Jeśli nie potrafię przywołać z pamięci żywego obrazu kogoś, kogo nienawidziłem w przeszłości, może mi być trudno uwierzyć w to, że naprawdę go nienawidziłem. Mogę równie dobrze zmienić ocenę


Скачать книгу