Historie afektywne i polityki pamięci. Отсутствует

Historie afektywne i polityki pamięci - Отсутствует


Скачать книгу
komunikowania się (interesting).

      Ngai opisuje więc kilka kategorii estetycznych zbudowanych na podstawie afektów, jak je nazywa, „pomniejszych” (minor) czy też afektów mniejszej wagi. Ale wymienia też inne, na przykład glossy (błyskotliwe, ale efekciarskie), messy (niechlujne, ale bezpretensjonalne), flabby (ślamazarne, ale niepozbawione fantazji), glamorous (wystawne, ale zarazem niepozbawione blichtru), whimsical (manieryczne, ale wytworne), luscious (uwodzicielskie, ale w sposób przywodzący do zguby), cozy (przytulne, ale banalne), wacky (dziwaczne, ale intrygujące), quaint (osobliwe, ale niepokojące), dainty (wyrafinowane, ale przesadnie). Wszystkie te określenia opisują jakąś relację estetyczną – czyli rodzaj naszej uwagi charakteryzującej sposób, w jaki jawią się nam obiekty – to znaczy oddają aspekty, w jakich jawią się nam obiekty (niezależnie od swej funkcji, pochodzenia, gatunkowości), aspekty, którym towarzyszy ocena formułowana na podstawie pozytywnych bądź negatywnych uczuć towarzyszących naszej percepcji.

      Według Ngai nasze afekty, również często te „pomniejsze”, są dzisiaj ufundowane na uczuciu lęku. Dlaczego? W swojej pierwszej książce Ugly Feelings Ngai przywołuje Lacana, który uważał, że lęk jest afektem prymarnym, przynależnym niejako kondycji ludzkiej, ponieważ jest obawą przed wygaśnięciem Pragnienia, czyli śmiercią tego, co dawna medycyna określała mianem vis vitalis. Trudno zresztą nie zauważyć, że lęk, niepokój jest podstawowym wymiarem egzystencji – tej jednostkowej i tej społecznej – w dobie „płynnej nowoczesności” czy w „społeczeństwie ryzyka”, jak naszą współczesność określają socjologowie91. W klasyfikacji zaproponowanej przez Ngai lęk jest jednym z tych „nieprzyjemnych” uczuć (ugly w tym wypadku należałoby raczej tłumaczyć jako ‘nieprzyjemne’ aniżeli ‘brzydkie’, bo kalifornijska badaczka akcentuje tu dotkliwość owych inkryminowanych uczuć, towarzyszący im dyskomfort), uczuć, które nie mają moralnych konotacji i nie wywodzą się ze świata Arystotelesowskiej poetyki. Nie wywołują moralnego przeżycia tak jak afekty „silne”: podziw, pogarda, gniew czy litość, i dają asumpt do zbudowania estetyki niekatarktycznej, jak powiada92. Prowadzą w tym względzie do zawieszenia naszych reakcji – i podobnie polityczności naszych reakcji – albo wręcz paraliżują nasze emocje i reakcje. Lęk nie tyle zamienia się w repulsywny strach przed rozpoznanym zagrożeniem, ile staje się nastrojem towarzyszącym, przyprawiającym o zawrót głowy, niedającym się wyartykułować dyskomfortem na skrzyżowaniu tego, co „wewnętrzne” i „zewnętrzne”. Lęk bowiem stawia nas w obliczu niewiadomego, które trzyma nas na uwięzi. Zmusza do sondowania przyczyn dyskomfortu. Lęk zawiesza nasze dociekania w niepewności, prowadzi do niekonkluzyjności, każe oscylować między sprzecznościami, pozostawia w pomieszaniu.

      Estetyce naszych afektów (zwłaszcza owych podrzędnych), inaczej niż estetyce piękna, brzydoty, wzniosłości, tragiczności, komiczności, właściwe jest to, że nie prowadzi do emocjonalnego rozładowania, szoku, wstrząsu, ale lokuje w niepewności, na progu tego, co bulwersujące, a zarazem niedorzeczne. Dziś rezultatem naszych afektów są sprzeczne bądź ambiwalentne emocje. Afekty raczej konfundują, aniżeli rewoltują. Raczej dają do myślenia, aniżeli przekonują czy do czegoś zjednują. Mają więc charakter performatywny, ale jest to performatywność słaba. Dlatego do rozpoznania Ngai należałoby dodać, że estetyki zmąconych afektów nie daje się łatwo stosować w sposób publicystyczny, wykorzystywać do realizacji określonych celów politycznych. W estetyce, o której mowa, emocje są efemeryczne i niejako jednorazowe: są raczej następstwem dziejących się zdarzeń aniżeli realizacją skodyfikowanego instytucjonalnie scenariusza. Czy nie do takiej estetyki odwołują się twórcy współcześnie?

      Wspomniana tu Sianne Ngai, przywołując tezy Theodora Adorna, utrzymuje, że jest to estetyka właściwa dla współczesnej awangardy. Tam właśnie, gdzie literatura dzisiaj flirtuje z estetyką kiczu czy też z estetyką campu, dokonuje się skryta praca afektów i kategorii, o których tu mowa. Tam, gdzie pisarz czy artysta prezentuje się nam jako bezsilny atleta, czyli ktoś, kto jest poddany dyktatowi rynku i niewolny od kompromisów, ktoś, kto jest wyposażony w dziś już nikłą moc sprawczą, ale zarazem nas intryguje, daje nam do myślenia, wprawia w konfuzję, irytuje albo wymaga od nas wyższego stopnia wtajemniczenia, odwołuje się do naszego snobizmu, ale zarazem trochę nas nudzi, tam właśnie sięga po środki i emocje tu charakteryzowane. Jego sztuka ma coś z błazenady, z dawnej klownady, ale zarazem lokuje się w szacownej już dziś tradycji wymierzania policzków powszechnemu smakowi czy romansowania z tym, co bezużyteczne, i praktykowania tego, co bezinteresowne. Ze swej „bezsilności” artysta czyni więc dzisiaj cnotę: nie daje się politycznie zinstrumentalizować. Zaryzykowałbym twierdzenie, że estetyka zmąconych afektów pojawia się również tam, gdzie dochodzi do głosu albo wręcz staje się dziś normą estetyka weird. Filmy Ulricha Seidla, Petra Zelenki, Michaela Hanekego, Aleksieja Bałabanowa, Leosa Caraksa (a w Polsce choćby Marka Koterskiego, Małgorzaty Szumowskiej, Łukasza Barczyka, Wojciecha Smarzowskiego), fotogramy Nan Golding czy Davida LaChapelle’a i, odpowiednio, niektóre akcje autorów polskiej „sztuki krytycznej” albo powieści graficzne Macieja Sieńczyka, również finałowe powieści z edycji Nagrody Nike – Noc żywych Żydów Igora Ostachowicza, Małe lisy Justyny Bargielskiej, Nocne zwierzęta Patrycji Pustkowiak, a wcześniej niektóre prozy Adama Wiedemanna – mogłyby tu dostarczyć materiału do analizy.

      Spektakl jak butelka z benzyną

      Rozpoznania dotyczące charakteryzowanych tu kategorii estetycznych da się przenieść i zastosować na gruncie tekstów, z którymi mamy do czynienia w Polsce w latach ostatnich. Chciałbym zastanowić się, dlaczego sztuka Doroty Masłowskiej Między nami dobrze jest (a zarazem jej inscenizacja dokonana przez Grzegorza Jarzynę) i powieść Kochanie, zabiłam nasze koty pozwalają ulokować się w obrębie estetyki skonfliktowanych afektów i co z tego wynika dziś dla teatru, literatury i naszego sposobu obcowania z nią.

      W opinii wielu krytyków sztuka Masłowskiej zyskała miano „publicystycznej”93. Jej tekst ma oczywiście swój wymiar polityczny. Ale czy ma charakter publicystyczny? Rozstrzygnięcie tej kwestii wydaje się sprawą zasadniczą. Coś bowiem, co jest publicystyczne, jest tym samym jednoznaczne. Zarzut publicystyczności zdaje się zatem uchylać ambiwalencję emocji i znaczeń, o których mowa. Albo tekst/inscenizacja Masłowskiej nie ma takich właściwości, albo konstatowana przez krytyków-recenzentów publicystyczność jest nadinterpretacją tekstu/inscenizacji, ekstrapolacją poglądów i sądów estetycznych niemających oparcia w tekście/inscenizacji, a zatem nadmiernej ideologizacji tego, co polityczne.

      Na początek nieco faktów: spektakl został pokazany 20 marca 2009 roku w czasie kolejnej edycji niemieckiego Międzynarodowego Festiwalu Dramaturgów Poświęconego Tożsamości i Historii (Internationales Autorenfestival zu Identität und Geschichte), noszącego podtytuł „Digging deep and geeting dirty” (Kopiąc głęboko i brudząc się). Masłowska znalazła się w towarzystwie Mariusa von Mayenburga, Marka Ravenhilla, Izraelki Yael Ronen i argentyńskiego Niemca Rafaela Spregelburda. Prapremiera odbyła się w berlińskim teatrze Schaubühne, który był też koproducentem przedstawienia. Nosiła tytuł We tried even harder. Aktorzy Teatru TR zagrali Między nami po polsku, niemieckie napisy wyświetlano tylko na elektronicznej tablicy nad ich głowami.

      Bardzo szybko okazało się, że spektakl trafia w punkt festiwalowej idei. Drwiąc z Polaków, otwiera także niemieckie i europejskie kompleksy, jest absolutnie zrozumiały dla zagranicznej widowni. Chyba jeszcze ani razu Jarzyna nie miał tak gorącego odbioru premierowego spektaklu w krajach niemieckojęzycznych.94

      „Jako autorkę spotkało mnie spełnienie, bo ludzie płakali i śmiali się na


Скачать книгу

<p>91</p>

Jedni żyją w lęku z powodu niepewności ekonomicznej, inni, sybaryci społeczeństwa konsumpcyjnego, dręczeni niepokojem, że coraz trudniej im podsycić słabnące pragnienie. Por. Z. Bauman, Płynne życie, tłum. T. Kunz, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2007, s. 9.

<p>92</p>

S. Ngai, Ugly Feelings, Harvard University Press, Cambridge, Massachusetts – London 2005, s. 7–9.

<p>93</p>

„Kiedy kolejny raz na sesji zdjęciowej zaproponowano, żebym owinęła się biało-czerwoną flagą, poczułam, że za chwilę zwymiotuję sama sobą”, mówi autorka w rozmowie z Katarzyną Surmiak-Domańską, Jestem bogiem rzeczy małych, „Wysokie Obcasy”, 20.10.2012, s. 34.

<p>94</p>

Ł. Drewniak, Masłowska rozśmiesza Niemców („Dziennik”), cyt. za: http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/70040.html [data dostępu: 15.06.2014].