Historie afektywne i polityki pamięci. Отсутствует

Historie afektywne i polityki pamięci - Отсутствует


Скачать книгу
zdarzy, kompletowanie potrzebnych elementów do układanki, zatrzymanie w kadrze, które pozwala uchwycić migotliwy kształt, sformułować naszą nań odpowiedź, stworzyć ramy interpretacyjne, dokonać przekładu trudno wyrażalnego doświadczenia na język ustanawiający porozumienie, pozwalający odpocząć w biegu.

      W sytuacji kryzysu porozumienia albo w chwili zwątpienia, kiedy to świat nas zasmuca, kiedy tracimy nad nim kontrolę i kiedy podejmujemy rozpaczliwe wysiłki, by zestroić się z nim na nowo, często zwracamy się ku potocznemu doświadczeniu. Zwłaszcza że świat błahej potoczności wcale nam tego nie ułatwia, jak bowiem pisze o tym Cavell, to, co zwykłe, nie jest wcale oczywiste i często mamy do czynienia z jego „niepokojącą dziwnością”132. Niepokojącą, można by dodać, bo dla nas „dziwność” i „zwykłość”, „normalność” i nienormalność” przestały być jednoznacznie rozumiane i wartościowane. Na przykład postaci w powieści Masłowskiej to ludzie niemiłosiernie zwykli, a zarazem na swój sposób dziwni: anorektyczna Fa, cierpiąca na nerwicę natręctw pracownica agencji reklamowej, fryzjerka Jo w typie Bridget Jones, miss nobody (do takich dziś należy świat?), hipsterka Go, zblazowana mitomanka, chłopak Fa, sprzedawca armatury sanitarnej i hungarysta aspirujący do kariery uniwersyteckiej, zawsze zjawiający się nie w porę Albert – sąsiad-lekoman, replika autystycznego bohatera z niezależnego filmu Jareda Hessa Napoleon Dynamite. To – jak bohaterów tej powieści określił Jan Gondowicz – „galernicy trywialności”133. Co do tego zgoda: owe postaci, będące uosobieniem ponowoczesnej zaniness (zaniness pokolenia nerdów i geeków), są trywialne, ale czyż ich trywialność, jak często z trywialnością bywa, nie nosi znamion demoniczności? „Bardzo mnie ciekawią takie niezbyt głębokie osoby. Uważam, że jest w nich coś psychodelicznego”, powiada Masłowska w wywiadzie dla polskiego „Newsweeka”134. Gondowicz, jako świetny znawca i czytelnik literatury rosyjskiej, na pewno wie o tym wiele. Skądinąd w swojej recenzji pisze, że w tej wypracowanej, „kulawo błyszczącej” prozie obecna jest „zgroza i abominacja”. Całkowicie podzielam tę opinię, ale zwracam uwagę, że te sformułowania, wskazujące na skontaminowanie rzeczy nieprzystawalnych, dobrze charakteryzują zmąconą estetykę tej prozy i zmącone emocje, które tutaj zaczynają być w grze.

      Jestem bogiem rzeczy małych, tytułuje wywiad ze sobą Masłowska, jakby nawiązując do bestsellera Arundhati Roy – powieści o codzienności brzemiennej w konsekwencje135. W konsekwencje o wymiarze losu. Jednocześnie i tu Masłowska wpisuje się w estetykę cute. Domeną tej estetyki jest to, co małe, znikome, nieznaczące, ale zarazem wielkiej wagi. Również gdy chodzi o powieść, ma ona swoją szacowną genealogię i antenatów z różnych, często najmniej spodziewanych stron (vide książki Ronalda Firbanka czy Jane Bowles, by pozostać tylko na gruncie anglosaskim, ale można przecież również pokusić się o przykłady z literatury rosyjskiej i radzieckiej). Masłowska w wywiadzie udzielonym „Wysokim Obcasom” mówi o swojej „pasji do historii nieważnych, pozbawionych puent”136. Z doskonale błahej historii o perypetiach trzech młodych „wszechkobiet” z „wszechmiasta” wyprowadza fabułę o niszczycielskiej sile zazdrości. „To historia z fabularnego lumpeksu. Chciałam z niej wywieść panoramiczny, wielowątkowy obraz w rodzaju Bitwy pod Grunwaldem”, powiada. Zatem życie jako pole bitwy? Zdaje się ono karykaturalną imitacją archifabuły, historii szekspirowskiego Otella – tak niekiedy wygląda nasze życie. Czy coś innego robi Sianne Ngai, kiedy w Ugly Feelings wychodzi od figury zazdrości z dramatu Szekspira po to, by przedstawić żałosny (jej zdaniem) krach ruchu feministycznego w dzisiejszej Ameryce? Błaha rzecz, jak przekonują się o tym czytelnicy Philipa K. Dicka albo zwolennicy deterministycznej teorii chaosu (słynny efekt motyla), może mieć niebagatelne następstwa. O tym, że „każda najgorsza bzdura jest koniuszkiem wszechświata i przez to ma potencjał literacki”, jak powiada Masłowska w wywiadzie, wiedzą zarówno szarzy członkowie „społeczeństwa sieciowego”, jak i czytelnicy Rolanda Barthes’a czy Michela Foucaulta, piszącego kiedyś o odradzającym się dziś pansemiotyzmie137.

      Zazdrość, zawiść, lęk, irytacja, nasze uczucia i ich znaczenia stanowią układy scalone tkwiące w mikroelementach. Trudno je dostrzec z powodu niewspółmierności owych mikroelementów. Formują się w postaci tego, co uważamy za opowieść, co składa się na czyjąś jaźń. Ale mogą łatwo ulec rozproszeniu, dezintegracji, rekonfiguracji pomimo przyjętego chwilowo kształtu. Masłowska w swojej powieści świetnie pokazuje dzisiejszą szybką, łatwą i ulotną intymność i to, jak łatwo ginie w równie ulotnych, ale afektywnie nacechowanych okolicznościach. Zazdrość, a właściwie zawiść138, wytrąca Farah z równowagi i Fa wypada z roli: nie potrafi już dobrze zagrać samej siebie, a to paradoksalnie znaczy, że nie potrafi być prawdziwa w stosunku do siebie139, żyje w ciągłym poczuciu esprit d’escalier (to także rodzaj ugly feeling!). Jej senne przygody z syrenami na dnie oceanu (a przypomnijmy, że wedle słowników symboli syreny są znakami pożądania w jego aspekcie najboleśniejszym, bo prowadzącym do samozniszczenia, jak również symbolami pokus czyhających na człowieka na drodze jego życia, a od czasu studium Freuda o Małej Syrence Andersena są maskami homoseksualizmu i związanego z nim nieprzystosowania) podmorskie zdają się symptomem tego kryzysu, bycia w matni, to znaczy niemożności sprostania pragnieniu realności i tożsamości własnego „ja”.

      Język, czyli scena zjawiania się

      Jeśli – jak skłonni byli sądzić (za Heglem) Auerbach czy Jameson, badacze starający się definiować wymogi realistycznej reprezentacji – literatura jest sceną zjawiania się rzeczywistości, miejscem uobecniania się rzeczywistości za pośrednictwem narracji i reprezentacji transmitującej afekt rzeczywistości, to w przypadku Masłowskiej literatura realistyczna (sic!) transmituje dziś afekt męczącego doznania derealizacji rzeczywistości. Świadkuje transformacji rzeczywistości dostępnej jedynie w postaci spreparowanych obrazów, świata spektaklu (Małgorzata Szpakowska, przewodnicząca jury Nagrody Nike mówiła w laudacji o Pawiu królowej jako precesji symulakrów). W Kochanie, zabiłam nasze koty spektaklem jest nie tylko świat codziennej potoczności, ale także świat sennych obrazów z dna oceanu. Jeśli tak się dzieje, to nie tylko albo nie przede wszystkim dlatego, że rzeczywistość przedstawiona to simulacrum, że jej bohaterowie to dzisiejsi „wszechludzie”, a miejsce, w którym rozgrywa się akcja powieściowa, to „wszechmiejsce” (jak powiada Masłowska w cytowanej rozmowie w „Wysokich Obcasach”), lecz może przede wszystkim ze względu na „wszechjęzyk”, software obsługujący ten ekosystem. Sprawa języka jest bardzo ważna. W filozofii afektującej codzienności, tak jak ją traktują Cavell i Stewart, istotne jest właśnie rozpoznanie naszej kondycji językowej, miejsca, z którego zabieramy głos w chórze innych głosów, tego, jak to się dzieje, że jesteśmy rozumiani lub nie. W powieściach Masłowskiej spektaklem staje się sam język – bo jest on retortą i ekranem afektów będących udziałem swego twórcy i użytkownika, czyli samej autorki:

      W tym, co piszę, zawsze punktem wyjścia jest język. Brzmienie jakiegoś zdania – to ono mnie porywa. Matryca językowa, na której mogę wyhodować bohaterów, miejsca, scenerie. (…) Zaczęłam rozwijać ten język metodą prób i błędów i on sam przyniósł fabułę. Będąc ekstremalnie sztuczny, zaczął generować sztuczne postaci i zdarzenia: plastikowe, serialowe, grubymi nićmi szyte, płaskie. Rzeczywistość mojej powieści jest jak scenografia z dykty. Parodia pretensjonalnego teatru, ale i amerykańskiej powieści z serii wydawniczej „Salamandra” z pokrojonym w plasterki


Скачать книгу

<p>132</p>

S. Cavell, The Uncanniness of the Ordinary, cyt. za: http://tannerlectures.utah.edu/_documents/a-to-z/c/cavell88.pdf [data dostępu: 19.06.2014].

<p>133</p>

J. Gondowicz, Kompot, „Dwutygodnik” nr 93, http://www.dwutygodnik.com/artykul/4013-kompot.html [data dostępu: 21.06.2014].

<p>134</p>

Polska do mnie nie mówi.

<p>135</p>

Jestem bogiem rzeczy małych, s. 33.

<p>136</p>

Tamże, s. 34.

<p>137</p>

M. Foucault, Nietzsche, Freud, Marks, tłum. K. Matuszewski, „Literatura na Świecie” 1988, nr 6. Foucault mówi tam o pansemiotyzmie dawnych Greków zakładających, że świat jest królestwem znaków (także tych tajemnych i niedocieczonych, czyniących świat nieprzejrzystym), i o sposobach, na jakie stanowisko to powraca w naszym myśleniu.

<p>138</p>

„Uczucia zazdrości i zawiści (…) wymagają rozróżnienia. Zawiść jest uczuciem gniewu o to, że ktoś inny ma i cieszy się czymś pożądanym, i budzi impuls, by mu to odebrać lub zepsuć. (…) Zazdrość opiera się na zawiści, ale zakłada relację z co najmniej dwiema osobami (…) i dotyczy głównie uczucia, że coś należnego zostało nam zabrane lub może zostać zabrane przez rywala. (…) Zazdrość obawia się utraty tego, co ma; zawiść przedstawia widzenie u kogoś innego tego, czego się chce dla siebie”, M. Klein, Zawiść i wdzięczność, w: taż, Pisma, t.3, tłum. A. Czownicka, Wydawnictwo Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, Gdańsk 2005, s. 190–191.

<p>139</p>

Por. na ten temat uwagi George’a Kateba: „Podobno demokracja sprzyja naturalnemu i spontanicznemu byciu sobą. (…) Aby być prawdziwym w stosunku do siebie, trzeba być prawdziwym w stosunku do innych. Prawdziwym w stosunku do innych można być tylko wtedy, gdy coś przed nimi odgrywamy, mianowicie samych siebie. Nie jest to wcale obłuda, sztuczność czy symulacja. To coś zdecydowanie bardziej wybujałego. Jesteśmy sobą wtedy, gdy wystawiamy coś w rodzaju teatralnej imitacji samych siebie. Staramy się doprowadzić do sytuacji, w której zachowujemy się tak, jakbyśmy prezentowali samych siebie przy jakiejś specjalnej okazji. W przeciwnym razie większość codziennego życia byłaby zbyt zrutynizowana i fragmentaryczna, by wykrzesać z niej siebie. Nie jest to tylko mentalność narcystyczna, lecz pragnienie estetycznej realności naszego ja”, G. Kateb, Poznawani i obserwowani, s. 47.