Historie afektywne i polityki pamięci. Отсутствует

Historie afektywne i polityki pamięci - Отсутствует


Скачать книгу
medialne i całą infrastrukturę społeczeństwa informacyjnego nie tylko w upowszechnianie swojej literatury, ale również w samą twórczość. Dzięki temu mogą przykuwać uwagę szerokiej publiczności i stawać się przywódcami lojalnych i zaangażowanych grup wielbicieli, którzy śledzą wszystkie ich tropy w przestrzeni medialnej, sami tworzą kolejne punkty dostępu do ich twórczości i chętnie dają wyraz fascynacji autorem oraz stworzonym przez niego autobiograficznym uniwersum.

      Nie jest jednak takie oczywiste, że to głos jest czynnikiem kluczowym dla popularności i przywódczej roli pisarzy (ale również mówców, polityków i innych osób publicznych zyskujących posłuch). Jak zatem zrozumieć tajemnicę tej specyficznej władzy, jaką może mieć nad zbiorowością czytający na głos pisarz? Próba wytłumaczenia siły głosu każe sięgnąć do Freudowskiej Psychologii zbiorowości, w której popularność czy posłuch są wywodzone z władzy ojca hordy pierwotnej i bezpośredniego przywództwa, co jednak daje się wziąć w nawias. Przywoływany przez Freuda Gustave Le Bon mówi o hipnotycznej sile wodza, który budzi w tłumie wiarę i nadzieję, sam ożywiony silną i godną podziwu wiarą w jakąś ideę. Co więcej, zarówno przywódca, jak i idee, które głosi i którym zawierzył, mają mieć jakąś tajemniczą moc, określaną mianem prestiżu. Prestiż miałby tu być rodzajem pozbawionej racji logicznej władzy, która „paraliżuje całą naszą zdolność do krytyki i napełnia nas zdumieniem i szacunkiem. Ma też ona wywoływać u nas uczucie podobne do fascynacji znanej nam z hipnozy”154. Spostrzeżenia te odnoszą się do władzy ojca hordy pierwotnej, ale także do władzy pieśniarza nad słuchaczami i wszelkich współczesnych form osobowego przywództwa, które nie muszą być aż tak wyraźne i bezpośrednie.

      Freud dostosowuje spostrzeżenia Le Bona do własnego słownika i tajemniczą moc, decydującą o wpływach, jakim ulega jednostka, nazywa libidem, jednak wcale nie rozwiązuje to zagadki przywództwa. Energia seksualna zostaje skierowana na wodza i rodzi się pragnienie bycia z nim lub bycia takim jak on, a następnie, wobec niemożności osiągnięcia celu, dochodzi do rezygnacji z niego na rzecz identyfikacji z jednolitym tłumem, który wspólnie podziwia obiekt zainteresowania. Dowiadujemy się co prawda, że przywódca staje się ideałem tłumu i rządzi ego poszczególnych jednostek zamiast ideału ego, ale predyspozycje wodzowskie wciąż pozostają tajemnicą155. Zarówno dla Le Bona, jak i dla Freuda istotna jest porywająca tłum idea. Pierwszy przypisuje idei prestiż i związaną z nim siłę, drugi natomiast nakierowuje na nią energię libidinalną i w ten sposób tłumaczy fascynację wyznawców. Ale czy rzeczywiście to głoszone przez pisarzy idee decydują o ich popularności i wielkości wpływu, jaki mają na swoich czytelników? Skoro książki nie mają takiej samej siły oddziaływania jak publiczne wystąpienia i nagrania głośnych lektur pisarzy, choć przekazują te same idee, należy się zastanowić, czy źródłem fascynacji pisarzem nie jest coś innego – głos jako intensywny znak obecności autora.

      Freud przywołuje myśl Le Bona:

      Tłum ulega (…) prawdziwie magicznej mocy słów, które w jego duszy wywołują najstraszliwsze burze, ale także mogą je uśmierzyć. „Rozum i argumenty są bezsilne w walce z tego rodzaju słowami i formułkami. Wobec tłumów wygłasza się je zawsze z pewnym skupieniem, na ich dźwięk oblicza słuchaczy przybierają wyraz szacunku, a czoła się chylą.156

      Moc słów oznacza tu moc idei, ale te, jak już wspomniałem, inaczej oddziałują w tekstach, inaczej w ustach ich apostołów. Sądzę, że tym, co w duszy słuchacza może wywołać najstraszliwsze burze, a także uśmierzyć je, jest głos, a nie słowo czy idea. Podstawą fascynacji przywódcami, jak słusznie stwierdził Freud, jest pragnienie, ale jego przyczyną jest głos, a nie głoszone idee. To głos zarysowuje obiekt satysfakcji popędowej, to on jest wzorem pragnienia, ale jako taki pojawił się w psychoanalizie dość późno. U Freuda, a także we wczesnych pismach Jacques’a Lacana, głos jest istotny o tyle, o ile dostarcza wskazówek pomocnych w odkrywaniu napięć czy blokad nieświadomego pragnienia, które współkonstytuuje tożsamość pacjenta. Innymi słowy, głos funkcjonuje jako pozytywny wskaźnik czy symptom – jest postrzegalny zmysłowo (ma właściwości akustyczne), a ponadto (i to w pewnym sensie jego pozytywistyczna właściwość) ujawnia to, do czego psychoanalityk w inny sposób nie ma dostępu, wskazuje na ukryte blokady i napięcia działające w nieświadomości mówiącego157.

      W późniejszych pismach Lacana głos rozumiany jako symptom schodzi na drugi plan, by ustąpić miejsca głosowi jako obiektowi a. Do listy popędów cząstkowych, na którą u Freuda składały się sutek (popęd oralny), kał (popęd analny) i penis (popęd falliczny), Lacan dodaje spojrzenie i głos. Ruch, jaki Lacan wykonał w swojej teorii, prowadzi od rozumienia głosu jako pozytywnego wskaźnika ukrytej prawdy na temat podmiotu do całkowicie negatywnej koncepcji głosu jako luki, pustej przegródki definiowanej przez brak, pragnienie, które nie może być zaspokojone. To do nich odnosi się tajemniczy wymiar bezdźwięcznego głosu jako obiektu a, figura głosu, który nie może mówić158. Należy podkreślić, że tę enigmatyczną teorię Lacana trudno uchwycić jako całość. Wciąż wymyka się dokładnym opisom, jest fragmentaryczna i pełna aporii, dlatego też nie istnieje żadne kompletne opracowanie Lacanowskiej koncepcji głosu159. Być może nie ma się czemu dziwić, bo gdzie pojawia się głos, tam pojawiają się tajemnica, niepewność, a niekiedy magia. Wydaje się zatem, że bez względu na to, czy za sukcesem przywódcy tłumu stoi zagadkowa moc prestiżu, libido czy głos, próby wyjaśnienia, skąd bierze się taki status jednostki, kończą się w granicach ezoteryki. Le Bon pisał o hipnozie, o tajemniczej, urzekającej mocy, o niedającej się logicznie wytłumaczyć władzy przywódców, która „sprawia, że – jakby za sprawą czarów – wszędzie zyskują (…) posłuch”160, i podobny język narzuca się, kiedy próbujemy coś powiedzieć o głosie – bez wątpienia wkraczamy w trudne do opisania rejony.

      Czym jest jednostkowy głos, który porusza, wytrąca z porządku znaczenia i każe skupić się nie na treści, lecz na mówcy zdradzanym przez trudne do opisania barwę, tembr i intonację? Co sprawia, że głos może fascynować lub wywoływać niemal fizjologiczną reakcję odrzucenia, że okazuje się detalem wytrącającym podmiot z równowagi? Czym jest głos, który sam nie współtworzy znaczenia, choć zapewnia mu materialną podstawę? Jak działa głos, który choć najczęściej jest przezroczystym przekaźnikiem, nagle przysłania mowę i staje na pierwszym planie, przykuwa uwagę i nie daje o sobie zapomnieć niczym uwodząca pieśń? Warto zauważyć, że pieśń – chant – jest rdzeniem słowa enchantment, oznaczającego efekt rzuconych czarów, urok, poruszenie, zachwyt, ale również powab w sensie erotycznym, zmysłowym. Mówimy o czymś, co silnie oddziałuje, a nie daje się uchwycić, nie ma reprezentacji, nie pozwala przyłapać się na gorącym uczynku czy zlokalizować. Mladen Dolar, który w swoich pracach z różnych stron stara się naświetlić koncepcję Lacana, twierdzi, że mieszkamy w świecie głosów, jesteśmy przez nie bombardowani i codziennie przemierzamy głosową dżunglę, używając „wszelkiego rodzaju maczet i kompasów”161, aby przetrwać. Cały problem w tym, że kiedy jesteśmy konfrontowani z niezliczonymi odcieniami głosu, wszystkie narzędzia, a przede wszystkim język, zawodzą. Dolar pisze:

      Słownictwo może skutecznie odróżniać znaczeniowe niuanse, ale słowa zawodzą nas, kiedy stajemy przed niezliczonymi odcieniami głosu, który nieskończenie przekracza znaczenie. Nie chodzi o to, że nasze słownictwo jest ubogie i powinniśmy zaradzić jego niedostatkom: mierząc się z głosem, słowa zwodzą strukturalnie.Скачать книгу


<p>154</p>

S. Freud, Psychologia zbiorowości i analiza ego, w: tenże, Poza zasadą przyjemności, tłum. J. Prokopiuk, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2005, s. 180.

<p>155</p>

Zob. tamże, s. 206–215.

<p>156</p>

Tamże, s. 179.

<p>157</p>

Zob. A. Lagaay, Between Sound and Silence: Voice in the history of Psychoanalysis, „E-pisteme” 2008, no. 1, s. 54.

<p>158</p>

Zob. tamże, s. 57–58.

<p>159</p>

Zob. tamże, s. 56.

<p>160</p>

S. Freud, Psychologia zbiorowości i analiza ego, s. 180.

<p>161</p>

M. Dolar, The Linguistics of the Voice, w: The Sound Studies Reader, ed. J. Sterne, Routledge, London – New York 2012, s. 539.