Historie afektywne i polityki pamięci. Отсутствует

Historie afektywne i polityki pamięci - Отсутствует


Скачать книгу
jest „niemożliwa relacja z jednostkowego emocjonalnego przeżycia”163 wywołanego przez głos. Afektywne poruszenie wywołane głosem wymyka się zatem wszelkim ujęciom. „Ale czy prawda głosu nie jest halucynogenna?”164.

      Paradoks polega na tym, że głos, będąc materialną podstawą znaczenia, jest obecny w każdym akcie mówienia, ale pozostaje od znaczenia niezależny, nie ma w nim udziału i wymyka się próbom uchwycenia. Jest nielingwistycznym elementem, który umożliwia zjawisko mowy, ale sam nie może być dostrzeżony przez lingwistykę. Innymi słowy, kiedy za pomocą głosu mówimy w celu przekazania jakiegoś sensu, głos jest dokładnie tym, co nie może być powiedziane165. Kości, ciało i krew materialnego głosu, kiedy tylko machina znaczenia zostanie uruchomiona, rozpływają się w sieci strukturalnych cech, w systemie różnic bez żadnej pozytywnej podstawy, w którym właściwości głosu jako substancji języka dematerializują się i ulegają systemowej funkcjonalizacji166. Głos działa zatem jak drabina, którą należy odrzucić, kiedy słowa zostają wypowiedziane i ich znaczenie przejmuje władzę. Jak dowodzi Dolar, głos jako jedyny składnik wypowiedzi jest rzecznikiem podmiotowości wypowiadającego, więc kiedy ginie, gdy jest redukowany do bezcielesnej fonologii, znika też podmiot.

      Wbrew jednak strukturalistycznemu marzeniu o czysto logicznym języku proces przekształcania materialnego głosu w wirtualny system opozycji pozostawia ślady, które nie mieszczą się w siatce fonologicznych różnic, stawiają opór, nie chcąc ani stworzyć znaczącego, ani zniknąć w znaczeniu. Te pozostałości, resztki czy – jak pisze Dolar – „odchody znaczącego”167 to materialne momenty głosu: akcent, intonacja, tembr – a priori każdej wypowiedzi, słabe punkty tworzenia sensu168. Nie są częścią lingwistyki, ale też nie leżą zupełnie poza strukturą – wyrażają strukturę jako taką, strukturę w jej podstawach czy znaczenie, zanim jeszcze stanie się znaczeniem dostrzegalnym. „Wyrażają punkt zerowy fonologii: głos wycelowany w znaczenie, chociaż ani jedno, ani drugie nie może zostać wyrażone”169. Głos okazuje się gruntownie paradoksalny, bo choć nie może zyskać własnej lingwistyki, nawet uwolniony od wszelkich struktur częściowo pozostaje w jej granicach170. Jest elementem wspólnym ciała i języka, nie będąc częścią ani jednego, ani drugiego171. Głos jest słabym punktem, luką, krawędzią tworzenia się sensu i wypowiadalności172. Funkcjonuje u Lacana jako pusta przegródka czy abstrakcyjny znak zastępczy pozbawiony przydziału i wyraża granicę tego, co może być pomyślane lub wyrażone dyskursywnie.

      Choć głos jako obiekt a nie należy ani do języka, ani do ciała, to nie można go zupełnie oddzielić ani od struktury znaczenia, ani od ciała i fizycznych procesów, którym zawdzięcza swój abstrakcyjny byt na granicach analitycznej niemożliwości i teoretycznego oporu173. Wewnątrz słyszalnego głosu jest ten niesłyszalny, afoniczny, a materialność głosu niekiedy na niego wskazuje. Materialność głosu wyznacza miejsce, gdzie łączy się to, co teoretyczne i rzeczywiste, głos jako obiekt a i brzmiący głos. Tak docieramy do filozoficznej aporii, w której brzmiący, rezonujący i doświadczany głos łączy się z „wewnętrznym, ukrytym głęboko głosem w jego gromkiej ciszy”174.

      Opór, jaki materialność głosu stawia znaczącemu, może, lecz nie musi, uwidaczniać się w wypowiedzi. Niektóre audiobooki są jednak wyjątkowo zabrudzone akcentem, tembrem, intonacją – nieczystościami, które wskazują na podmiot, uruchamiając zarazem afektywną referencję do mówiącego. Podobnego oczarowania głosem nie należy spodziewać się po nagraniach programowo ukrywających narratora, stawiających na sztukę pięknej wypowiedzi, a więc na dążenie do ideału, jakim jest system znaczący pozbawiony wszelkich szmerów. Ten rodzaj fetyszyzacji mówienia wiąże się z zupełnym ujarzmieniem głosu, przekształceniem go w obiekt estetycznej przyjemności, co prowadzi do zasłonięcia jego materialnej podstawy – fetysz tworzy nieprzenikalną granicę między głosem a mową znaczącą175. W przeciwieństwie do artystycznych i nieco afektowanych odczytań audiobooki są znacznie bliższe mowie żywej i rządzi nimi zasada neutralności, a nie idea wynoszenia dźwięku na szczyt artyzmu. Jak twierdzi Sara Knox, narrator w swojej głośnej lekturze powinien zachować balans koniecznych emocji i tonu bez zaciemniania właściwej opowieści. Powinien zaspokajać wszystkie potrzeby wynikające z jego roli, pozostając przezroczysty. Nie może przyćmić swoją obecnością narracji176. W podobnym tonie wypowiada się Matthew Rubery, redaktor obszernej antologii Audiobooks, Literature and Sound Studies: „słuchacz może stać się zbyt świadomy głosu narratora, jeśli ten głos, zamiast osiągnąć odpowiedni poziom neutralności, staje się niemile widzianym trzecim bohaterem, wkraczającym pomiędzy autora a odbiorcę”177. Innymi słowy, głos powinien być przezroczystym nośnikiem opowieści, bo w innym wypadku ta staje się pretekstem do relacji zawieranej nie ze znaczeniem, lecz z narratorem.

      W przeciwieństwie do Rubery’ego sądzę, że w odbiorze audiobooków najistotniejsze są momenty, w których słuchacz staje się świadomy głosu narratora i za jego sprawą wchodzi z narratorem w relację afektywną. Najczęściej, kiedy ktoś mówi, z początku jesteśmy świadomi obecności jego głosu i charakterystycznych dla niego cech, ale szybko się przyzwyczajamy i skupiamy wyłącznie na przekazywanym znaczeniu. Komunikacja się automatyzuje, system znaczących pracuje jak dobrze naoliwiony mechanizm, jednak, jak twierdzi Dolar, tembr, szczególna barwa głosu, jego niepowtarzalna melodia i modulacja niekiedy wciąż uświadamiają słuchaczowi obecność materialnej podstawy głosu, której siatka różnic nigdy do końca nie usuwa. Głos staje się afektywnym znakiem autora, działa jak odcisk palca – jest natychmiast rozpoznawany i identyfikowany. Jak twierdzi Dolar, ta podmiotowość jest efektem ubocznym systemu, ludzkim tchnieniem wprowadzanym przez głos do jałowej maszynerii znaczącego. Bez tych aberracji mamy do czynienia z głosem mechanicznym, reprodukującym czystą normę178. W tej perspektywie interesujące są zatem wykonania nieprofesjonalne, lektury nagrywane nie przez aktorów, lecz narratorów pozbawionych ambicji zapanowania nad żywiołem własnego głosu. Właśnie w takich wykonaniach tożsamość mówiącego wyraża się w materialności głosu szczególnie dobitnie, tam najłatwiej natrafić na zaburzenia odwracające uwagę od znaczeń, kierujące ją w stronę narratora i zawieranej z nim emocjonalnej relacji, w stronę afonicznego głosu jako obiektu małe a. Tu zaś szczególnym przypadkiem są cieszące się popularnością lektury nagrywane przez samych autorów, a warto podkreślić, że najczęściej jest to literatura autobiograficzna179.

      W dźwiękowych realizacjach literatury to nie treść może wywołać emocjonalną referencję do autora, lecz głos, dźwięk słowa. W zrozumieniu tego doświadczenia afektywnego pomocny wydaje się komentarz Barthes’a na temat „pisania na głos”, który może posłużyć lepszemu zrozumieniu siły niektórych audiobooków.

      Pisanie na głos nie jest ekspresyjne, pozostawia ekspresję feno-tekstowi, właściwemu kodowi komunikacji. Samo należy do geno-tekstu, do znaczenia; przekazują je nie teatralne modulacje, złośliwe intonacje, współczujące akcenty, lecz nasienie głosu, które jest erotyczną mieszanką tembru i języka (…). Jego celem nie jest jasność przekazu, teatr emocji. Tym, ku czemu zmierza (w perspektywie rozkoszy),


Скачать книгу

<p>163</p>

R. Barthes, Le grain de la voix, „Musique en jeu” 1972, no 9. Korzystałem z tłumaczenia na język angielski: R. Barthes, The Grain of Voice, w: tenże, Image, Music, Text, trans. S. Heath, Fontana Press, New York 1977, s. 181.

<p>164</p>

Tamże, s. 184.

<p>165</p>

Zob. M. Dolar, The Linguistics of the Voice, s. 541.

<p>166</p>

Zob. tamże, s. 543.

<p>167</p>

Tamże, s. 544.

<p>168</p>

Zob. tamże, s. 543–546.

<p>169</p>

Tamże, s. 552.

<p>170</p>

Zob. tamże, s. 552.

<p>171</p>

Zob. M. Dolar, A Voice and Nothing More, MIT Press, Cambridge (Massachusetts) 2006, s. 73.

<p>172</p>

I w tym sensie pokrywa się ze strukturą popędu czy nieświadomego.

<p>173</p>

Zob. A. Lagaay, Between Sound and Silence, s. 60.

<p>174</p>

Tamże, s. 61.

<p>175</p>

Zob. M. Dolar, The Linguistics of the Voice, s. 551. Z tego samego powodu w świetle tej teorii dobrym przykładem twórczości, w której głosowi udaje się wybrzmieć, nie są recytacje futurystów, poezja foniczna czy śpiew doprowadzony do perfekcji – głos jest w tych przykładach fetyszyzowany, a jego materialność spychana na dalszy plan przez brzmienie słów, głosek i kody kultury.

<p>176</p>

Zob. S. Knox, Hearing Hardy, Talking Tolstoy, s. 131.

<p>177</p>

M. Rubery, Introduction. Talking Books, w: Audiobooks, Literature and Sound Studies, s. 14.

<p>178</p>

Zob. M. Dolar, The Linguistics of the Voice, s. 545.

<p>179</p>

W popularnym przewodniku po audiobookach, w którym nagrania zostały skatalogowane m.in. według gatunków, tematów, bohaterów, nastroju czy nawet płci narratora, autorskie wykonania zyskały osobną kategorię i pojawiają się w rozdziale pod tytułem Twice the Talent: Authors as Narrators. Uznanie autorskich nagrań audiobooków za osobne i specyficzne bez dodatkowej argumentacji wydaje mi się symptomatyczne dla rozumienia publicznego funkcjonowania głosów pisarzy – choć intuicja podpowiada, że coś jest na rzeczy, trudno sprecyzować, co decyduje o silnym oddziaływaniu takich nagrań i różnicy w stosunku do realizacji aktorskich. Zob. J.G. Saricks, Read On… Audiobooks. Reading Lists for Every Taste, Libraries Unlimited, Santa Barbara 2011.