Wigilia pełna duchów. Отсутствует

Wigilia pełna duchów - Отсутствует


Скачать книгу
nie znała… Przez chwilę milczała, a potem ów stary mężczyzna zwrócił się do mojej żony surowo:

      – Evelyn, kim jest ta osoba, która odważyła się zwracać do ciebie tak poufale?

      Odpowiedziała z głębokim przekonaniem:

      – Nie znam go, tato. Nigdy w życiu go nie widziałam.

      Zatoczyłem się uderzony tym jawnym kłamstwem. Nigdy przedtem mi nie kłamała, a teraz takie bezczelne kłamstwo? Żeby tak się mnie wyprzeć! Jednak nie miałem czasu na zastanawianie się, stary bowiem natarł na mnie z wściekłością:

      – Z jakiej racji, sir, odważył się pan zwrócić do mojej córki, mimo że oświadczyła, iż pana nie zna…

      – Z bardzo oczywistej – odparłem – a mianowicie z takiej, z jakiej mąż zwraca się do żony. Ona jest moją żoną od blisko roku.

      – Jej mąż! Och, dzięki Bogu, jest już mężatką – zawołał ojciec. – Zatem niesłusznie ją winiłem za to, co jak myślałem, okryje ją hańbą. Evelyn, moje dziecko, dlaczego nie zaufałaś swemu biednemu ojcu, tylko dopuszczasz do tego, żeby dręczyła go rozpacz? Dlaczego bez powodu wypierasz się męża? Przeciwnie, przedstaw go mnie i zostańmy przyjaciółmi. Jakie jest jego imię?

      Jeżeli już przedtem byłem zaskoczony, to jeszcze bardziej zaskoczyło mnie to, że Evelyn zamiast posłuchać ojca, zerwała się z miejsca i tupiąc z gniewem, rzekła patrząc mi prosto w oczy:

      – Mężatka? Ja nie mam męża! Mąż! Nie jestem mężatką! A jeżeli on jest moim mężem, to nie na tym świecie. Nigdy przedtem nie widziałam tego człowieka i on kłamie, że jestem jego żoną.

      – Nie kłamię – zaprzeczyłem. – Wyraźnie mówię: jesteś moją żoną i nosisz ślubną obrączkę, która jest tego dowodem. Wewnątrz obrączki wygrawerowana jest data naszego ślubu w kościele St. Paul’s Knightsbridge, zeszłego roku, trzynastego lipca…

      – Nie wiem, skąd pan zna moje imię, ale mogę udowodnić, że pan kłamie – przerwała mi Evelyn, ściągając rękawiczkę. – Proszę zobaczyć… nie mam ślubnej obrączki…

      – Nie – zgodziłem się – ale widzę biały krążek na palcu, znak, że tam była, a nawet jeżeli dla jakichś szczególnych powodów ją zdjęłaś, to chyba nie zaprzeczysz, że zostaniesz matką, matką mego dziecka?

      – Och! Wielkie nieba, to już za wiele, ojcze! Powtarzam stanowczo, nie znam go… a jednak w jakiś niezwykły sposób wydaje się wszystko o mnie wiedzieć, nawet to, że w jakichś strasznych warunkach stałam się ofiarą niezrozumiałego nieszczęścia. On ma w tym jakiś interes, żeby nazywać mnie swoją żoną, dobrze wiedząc, że to kłamstwo. Czyżby to było możliwe, że to on sam w jakiś sposób jest przyczyną tej mojej całej niedoli?

      To był niewątpliwie jej głos – to wyraźnie był głos mojej żony.

      – Co to, na Boga, wszystko ma znaczyć? – wykrzyknął ojciec. – Prawda, ona znika co tydzień z przyjaciółmi albo krewnymi i jest możliwe, że poślubiła pana, jak pan twierdzi, tylko dlaczego tak uporczywie temu zaprzecza?

      – Może będzie pan tak dobry i poda mi swoje nazwisko, sir? – zwróciłem się do starego.

      – Thomas Montgomery – odparł. – A pańskie?

      – George Ashburton i nalegam, żeby pan i moja żona, która najwyraźniej jest pańską córką, towarzyszyli mi do St. Paul’s Knightsbridge w celu zajrzenia do rejestru małżeństw.

      Wyraził zgodę na moją prośbę i Evelyn z konieczności musiała nam towarzyszyć. Na miejscu zobaczył, że w rejestrze jego córka figuruje jako moja żona. Kiedy Evelyn powtórnie odmówiła potwierdzenia, że jest moją żoną, obaj: urzędnik i duchowny, którzy celebrowali ślub, powiedzieli jej ojcu, iż ustalili bez żadnej wątpliwości jej tożsamość. Wtedy uspokoiła się zrezygnowana i ucichła, ale ja nalegałem na jej ojca, który był już tym wszystkim kompletnie otumaniony, żeby poszli do mojego domu, którego – jak biedna Evelyn porywczo oświadczyła – nigdy przedtem nie widziała. Jednak służba rozpoznała swoją panią bez żadnych wątpliwości, a pozostawione w pokojach jej fotografie i garderoba całkowicie przekonały ojca, że ponad wszelką wątpliwość jest moją żoną. Ojciec był wściekły na córkę za jej – jak twierdził – podwójne oszustwo i mimo jej błagań i zaklęć odszedł, mówiąc, że jestem jej mężem i jej miejsce jest przy mnie, oświadczając, że co do niej całkowicie umywa ręce.

      Po jego wyjściu biedna dziewczyna zemdlała i położyłem ją do jej własnego łóżka. Była chora i całe popołudnie i wieczór, zanim doszła do siebie, bredziła. Musiałem wezwać naszego domowego lekarza. W jego obecności stwierdziła, że nie jest moją żoną i że nie mam prawa przebywać w jej pokoju. Wtedy wziął mnie na stronę i oznajmił, że według niego sprawa wygląda bardzo poważnie i niebezpiecznie. Nie ulega bowiem wątpliwości, że jej umysł znajduje się w stanie kompletnego braku równowagi psychicznej.

      Obawiałem się tego, sądząc tylko po jej niezwykłym zachowaniu. Lekarz, mimo iż stwierdziła, że jest zupełnie zdrowa i nie chciała żadnych lekarstw, podał jej bardzo silny narkotyk, który wkrótce wprawił ją w trans podobny do snu, w którym pozostała do godziny siódmej rano następnego dnia.

      Kiedy się obudziła, niestety, nie było lepiej, zdawało się, że mnie nie poznaje i patrzyła na mnie z przerażeniem, gdy siedziałem obok niej. Chciała wstać, wyjść z pokoju i z domu i musieliśmy zatrzymać ją siłą. Zmęczona zasnęła powtórnie o dziesiątej i obudziła się o dwunastej zupełnie zdrowa, z całkiem sprawnym umysłem, chociaż bardzo osłabiona. Teraz poznawała mnie i zachowywała się jak kochająca małżonka; zapytała tylko, jak to się stało, że znalazła się w łóżku, i wydawało się, że nic nie pamięta z poprzedniego dnia – do chwili, gdy opowiedziałem jej wszystko o spotkaniu z jej ojcem i o jej dziwnym zachowaniu. Wtedy bardzo spoważniała i powiedziała:

      – Tak, bałam się, że coś takiego w końcu nastąpi i prawdopodobnie właśnie ten koniec nadszedł. – Odwróciła się i gorzko zapłakała. Jednak nie wyjaśniła, dlaczego płacze.

      Przez cały tydzień czuła się źle i była słaba. Wcześnie rano w sobotę urodziła dziecko, wspaniałego chłopca, który miał oczy matki, prezentował się przepięknie i wyglądał na inteligentne dziecko. Pod wieczór Evelyn zaczęła się bardzo niepokoić. Poprosiła, żeby dać jej synka, i przytuliła go do piersi, patrząc na mnie z wyrazem miłości; jednak dostrzegłem w tym spojrzeniu głębokie cierpienie.

      – Czy wiesz, George, najdroższy – rzekła – że dziś jest sobota i że jak zwykle powinnam opuścić cię o dwunastej w nocy? Ale jak mogę odejść i zostawić moje słodkie dziecko, aby ktoś inny się nim opiekował, ktoś, kto może nie zadba o nie należycie i kto być może nienawidzi je? Ale jeżeli nie pójdę, to Bóg wie, co się może stać.

      – W każdym razie, moja droga, jesteś za słaba, żeby wyjść – stwierdziłem. – Możesz się zabić, nawet jeśli spróbujesz przejść przez pokój, a zatem już samo to rozstrzyga, co powinnaś zrobić, kochanie.

      – Ach! To i tak nie ma znaczenia – odparła – od tego wydarzenia w ostatnią sobotę mój duch może wędrować, a jednak moje ciało pozostaje tutaj, tak jak teraz. Istnieje pewna inna dusza, dominująca nad moim ciałem, tak jak to się działo w ostatnią sobotę. I czy ma ona zostać tu, chora w łóżku z dzieckiem, i czy będzie wiedziała, jak obchodzić się z dzieckiem? To niezamężna dziewczyna i w swej desperacji może nawet je zamordować. Jakże byłoby inaczej, gdybym mogła się z nią zobaczyć i wszystko wyjaśnić – wyjaśnić duchowi tej formy, która teraz kryje jej tożsamość – lecz gdybyśmy


Скачать книгу