Wigilia pełna duchów. Отсутствует

Wigilia pełna duchów - Отсутствует


Скачать книгу
tylko moją twarz, potem stopniowo zaczęłam się materializować i z czasem stałam się w końcu postacią z krwi i kości, taką, jaką jestem teraz. Potem rozmawialiśmy ze sobą wiele godzin – a ty, w swej chłopięcej głupocie, zakochałeś się we mnie bez pamięci – w duchu Muriel. Pewnego dnia podczas seansu, na którym byłeś obecny tylko ty i medium, przekonałeś mnie, żebym pozwoliła ci się pocałować. Kiedy to zrobiłeś, objąłeś mnie jak szalony i z takim uniesieniem, że pod wpływem tej żarliwości oddałam ci pocałunek z namiętnością równą istocie ludzkiej, w tym momencie bowiem nie byłam sobą – czyli duchem. Potem, co pewnie pamiętasz, ku twojej rozpaczy, zdematerializowałam się w twoich ramionach. Ledwo zdążyłam wyszeptać, „żegnaj, kocham cię”, zanim zniknęłam. Za karę przez długich dziesięć lat nie pozwolono mi znowu cię zobaczyć i w trosce o twoje życie całkowicie wymazałam z pamięci naszą miłość. A jednak moja miłość do ciebie zapadła we mnie tak głęboko, że gdy nadszedł czas mojego awansu do następnego, wyższego cyklu w świecie duchów – albo inaczej, opóźnienia mojego stanu istnienia o sto tysięcy lat, poprzez tymczasowe połączenie z tobą – wybrałam ciebie i dziękuję za to Bogu; powinnam Mu całą wieczność dziękować, że tak uczyniłam. Tak właśnie było – dziewczyna, której noszę ziemską powłokę, Evelyn Montgomery, a którą często spotykałam podczas seansów, straciła swego ziemskiego kochanka, którego wielbiła bardziej niż własne życie. W świecie duchów złożył podobną do mojej ofiarę, aby pozwolono mu przebywać czasami z nią jak z duchem. Zostało więc zarządzone, że gdy ja przybieram jej ziemską postać, żeby móc przebywać z tobą, ona co tydzień przez całe trzydzieści sześć godzin przyjmuje moją postać ducha, jako eteryczna Muriel. Ale podczas gdy ja – będąc prawdziwym duchem, mogę – jeśli zechcę – dowiedzieć się, co robi jej ziemska postać, ona, należąc do pośledniejszych ode mnie sfer, nie może wiedzieć, co ja robię. Stąd jej rozpacz i zdumienie, gdy zmusiłeś ją – tkwiącą w mym ciele, będącym też i jej ciałem – do towarzyszenia ci jako twoja żona – a także jej przerażenie, że zostanie matką. I to dziś w nocy. Powinnam, jak zwykle, oddać jej na trzydzieści sześć godzin tę ziemską powłokę cielesną, jednak fizycznie nie jestem teraz w stanie tego zrobić. Uważam, że musimy się spotkać i z własnej woli omówić to, co powinno być od samego początku ustalone, że ona – a także ja – w swej ziemskiej powłoce powinnyśmy na dobre umrzeć. Nie żeby tylko ciągle o tym myślała, ale przeciwnie, powinno to być dla niej największym szczęściem, gdyż wówczas połączy się ze swoim duchowym kochankiem. Co do mnie, mój na zawsze umiłowany kochanek, ten jeden na sto tysięcy lat – będzie przeze mnie opłakiwany jako ziemski małżonek. Ale powinniśmy się dowiedzieć, co się stanie dzisiejszej nocy. Bardzo się boję, mój mężu, mój ukochany, że w każdym wypadku możesz mnie stracić – lecz do tej pory obsypiesz mnie całą miłością swej duszy. Niemniej ja kocham cię całą mą duszą i z uwielbieniem będę to wspominać i ciebie przez całą wieczność.

      I to wszystko – cudowne i smutne – lecz prawdziwe. Dobrze pamiętam mojego ducha miłości, Muriel, i teraz rozumiem też, dlaczego pokochałem moją Evelyn od pierwszego wejrzenia. Tej nocy, między jedenastą i dwunastą, Evelyn uśpiła niemowlę na piersi. Potem ucałowała je i przekazała piastunce, mówiąc, by zaniosła dziecko do sąsiedniego pokoju i zamknęła drzwi. Wówczas rzuciła mi się w ramiona.

      – Ona przyszła, George – wyszeptała – zobacz, mój duch zmaterializował się za tobą.

      Odwróciłem się i zobaczyłem dobrze mi znanego, pięknego ducha Muriel. Przemówiła śpiewnym głosem:

      – Ponieważ nie opuściłaś jeszcze dzisiejszej nocy powłoki Evelyn Montgomery, duchu Muriel, jestem zobowiązana przyjść i osobiście odebrać ci twojego ducha na zwykłe trzydzieści sześć godzin.

      – Niestety! – odrzekła moja ukochana żona – tym razem nie będzie to trzydzieści sześć godzin, tylko wieczność, zapomniałaś, Evelyn, co obie dobrowolnie ustaliłyśmy?

      – Ach! – wykrzyknęła ta druga Evelyn – jaka jestem szczęśliwa, że odzyskam swoje ciało i umrę, siostro.

      – Jaka jestem smutna, opuszczając męża na wieczność – wyszeptała moja, teraz umierająca już, żona – chociaż wiem, że spotkamy się w świecie duchów.

      W chwili, gdy to mówiła, duchowa postać prawdziwej Evelyn zdematerializowała się i wniknęła w ciało mojej odchodzącej żony. Następnie nowa Muriel gwałtownie przeobraziła się jako duch mojej żony, przyjmując jej duchową postać i jako duch Muriel przytknęła swe wargi do moich w ostatnim, przedłużającym się pocałunku; ciało Evelyn Montgomery porzuciło ducha. I obie razem umarły.

Tłumaczył Jan S. Zaus

      MODLITWA SIR HUGONA

      G.B. Burgin

      Boś jest niewidzialny duchu,

      A mnie podwójny duch przenika.

Ludwig Uhland

I

      Dziś, ani za dnia, ani w nocy, to nic przyjemnego być duchem! – zrzędziła niewyraźna postać sir Hugona Folletta, pobrzękując o blanki zamku Dulverton swym niewidzialnym mieczem, którym bezlitośnie ciął na ukos przez niewidzialne nogi lady Follett.

      Lady Follett wyraźnie czuła się urażona z powodu amputowania w tak bezceremonialny sposób jej widocznych kolan.

      – To wstyd, sir Hugonie – stwierdziła, patrząc na nie. – Mężu, podejdź tu, zapomniałeś, że chociaż jestem duchem, ciągle to czuję.

      Sir Hugo, drżąc, zatrzymał się przy blankach; noc była chłodna, a on nie miał czym okryć swoich kości.

      – Prawdą jest, moja droga – powiedział niezdecydowanie – że nie ma sensu rozmawiać dłużej w tak sztywny, archaiczny sposób. Musimy się przystosować do nowych czasów i dostosować też do nich nasz język. Chociaż od wieków budzimy grozę, dziś nikt już nie zwraca na nas uwagi. Jedynym pocieszeniem jest to, że wymienia się nas w ogłoszeniach, które Follett publikuje, chcąc wynająć ten zamek na jakiś czas. pochlebiam jednak sobie, że dobrze i punktualnie wywiązujemy się z realizacji spektakli czyśćcowych.

      – No właśnie! No właśnie.

      – Ale co się stało?

      – Ach, ach, nic się nie stało – westchnęła lady Follett. – Jednak tak naprawdę, Hugonie, staliśmy się okropnie nudni; co do tego nie ma żadnej wątpliwości.

      – I ta ostatnia obraza… Co myślisz o ostatniej obrazie, jaka nas spotkała? – zapytał sir Hugo z goryczą.

      – Było ich tak dużo – ubolewała małżonka, kładąc upiorną rękę w rękawiczce na jego widmowym ramieniu.

      – Jedynym pocieszeniem, jakie znajdowaliśmy w naszych nocnych eskapadach, była możliwość grzania się przy płomieniu latarni, tuż przy blankach. Teraz jednak ten skąpy stary Follett zlikwidował latarnię z płomieniem i zastąpił ją czymś, co nazwał „światłem elektrycznym”! Nie daje wiele ciepła, a my go potrzebujemy po całodziennej drzemce w rodowej krypcie. Ja nazywam to skandalicznym brakiem troski o nas. Miałem dobry pomysł, by rozcierać ci całe zwłoki przy ogniu i umieścić je na szczycie klatki schodowej Folletta, z niebieskimi wężykami wijącymi ci się w oczodołach. Nadawało ci to wygląd dotkniętej atakiem paralityczki czy coś w tym rodzaju.

      Lady Follett w swoim czasie należała do najprzystojniejszych kobiet i sir Hugo, z goryczą, musiał jej przypomnieć, by zadbała trochę bardziej o swój obecny wygląd.

      – Nigdy nie zwracałeś uwagi na mój wygląd


Скачать книгу