Ziemia przeklęta. Juan Francisco Ferrándiz
pomiędzy kamiennymi płytami. Rotel wściekła rzuciła na ziemię kobrę, wijącą się w jej ręku.
Szyja jej puchła, a ból był coraz silniejszy. Odwróciła się – za nią stał czarny mężczyzna z błyszczącymi oczyma. Budził strach. Na twarzy miał blizny i tatuaże i od stóp do głów był pokryty grubą warstwą skór, które w niezwykły sposób wibrowały.
To był ten sam cień, który widziała w lesie; ten, który szedł za nią.
– Skolopendra ukąsiła przedtem szczura. Będzie cię bolało, ale w ranie już prawie nie ma trucizny. Dobrze zrobiłaś, nie wierząc mi na słowo. Kobra by cię zabiła.
Rotel czuła się coraz gorzej. Gardło coraz bardziej puchło.
– Czy to była próba? – szepnęła niepewnie. – Jak tamta żmija w lesie?
– Kupiłem cię dla niego, dziewczyno – mówił Drogo. Był wyraźnie przejęty. – Za usługi, jakie mi wyświadczał przez tyle lat, walcząc z moimi wrogami.
– Jakim jesteś czarownikiem? – spytała Rotel, przerażona tym, co przeżyła.
– Ónix jest bestiariuszem – ciągnął pan, kiedy już uciszył wrzaski niewolnic. – To starożytne zajęcie, dawniejsze nawet niż Rzymianie. Ci ludzie są od dzieciństwa poddawani ukłuciom, aż wreszcie ich ciało staje się odporne i wtedy uczą się panować nad jadowitymi zwierzętami. To płatni mordercy, równie dyskretni co śmiercionośni.
Mężczyzna podszedł do Rotel, która się cofnęła, ale pozwoliła, żeby jej obłożył miejsce ukłucia czarnym cuchnącym błotem. Skóra na szyi zaczęła ją gwałtownie piec.
– To niezupełnie tak, dziewczyno z włosami ze złota – przemówił Ónix z dziwnym akcentem. – Coraz trudniej znaleźć osobę, której instynkt odkrywa tajemnice przyrody. W każdym razie w tobie jest nietknięty. Kiedy cię ujrzałem, od razu to poznałem, Rotel. Już od wielu lat szukam ucznia.
– Ja chcę tylko pójść do Barcelony z moim bratem…
– To nie tak. Kochasz brata, ale miasto cię przeraża. Twoje miejsce nie jest pomiędzy ludźmi, nienawidzisz myśli o zamążpójściu i zamknięciu się w domu. A właśnie to cię tam czeka. Ja otwieram ci inną drogę. Mogę odpowiedzieć na wszystkie twoje pytania.
Rotel miała ochotę krzyczeć z bólu, ale ta propozycja ją zaciekawiła. Przyjrzała mu się uważnie: był w nieokreślonym wieku, dobrze zbudowany. Przeszywał ją na wskroś swoimi czarnymi oczami, w których Rotel dostrzegła olbrzymią moc. W tym momencie opanowało ją przeczucie, że łączy ich jakiś związek, tak jakby należeli do jednego szczepu, a przecież to było niemożliwe.
– Nie rozumiem, o czym mówisz.
– Ależ rozumiesz, tak samo jak wiedziałaś, że kobra może być śmiertelnie jadowita. Masz dar przewidywania swoich reakcji i instynkt. Wiem, że to lasy i dzikie przestrzenie uważasz za swój prawdziwy dom; przypatrywałem ci się. Drogo kiedyś wypytywał o ciebie i przeor Sykstus opowiedział mu starą historię Świętej Afry: nawet wilki nie zrobiły ci krzywdy, kiedy tam przyszłaś jako mała dziewczynka! Od lat cię szukam, Rotel, od chwili, kiedy się urodziłaś.
Ónix poszedł do ciemnego kąta, w którym kobra pożerała właśnie skolopendrę, i z łatwością ją złapał. Wracając, odsłonił pelerynę z pozszywanych skór. Miał czarne ciało, pokryte od barków bliznami, śladami ugryzień i ukłuć.
Rotel patrzyła na kobiety – zwyczajne zabawki do zaspokojenia żądzy ich pana.
– Urodziłem się jako niewolnik, Rotel – ciągnął Ónix, widząc litość w jej błękitnym spojrzeniu. – Teraz jestem wolny. A tobie proponują nie tylko wolność, ale też moc, żeby jej bronić.
– Chcesz ze mnie zrobić bestiariusza?
– To zdolność poznania najgłębszej i najciemniejszej strony twojej jaźni. Jeżeli przeżyjesz ten bolesny proces, będziesz miała władzę nad życiem i śmiercią, jak bogini.
– Ale ty przecież służysz Drogo.
– Jakiś czas temu zgodziłem się na ten sojusz, który mnie w końcu doprowadził do ciebie. Natura czasami kieruje się niepojętymi zasadami, ale tak musi być. Pod tymi słodkimi rysami kryje się ciemność… Już masz za sobą co najmniej dwa trupy…
Rotel spuściła głowę. Mnisi i jej brat mówili, że nigdy nie okazywała strachu. To niezupełnie tak – bała się, kiedy człowiek Drogo ją ciągnął przywiązaną na sznurze, a później także w zatłoczonej Gironie, wreszcie wtedy, kiedy się zbudziła w klatce… Strach się w niej rodził, kiedy była zdana na czyjąś łaskę.
– I będę wolna? – spytała odruchowo.
– Odkryjesz prawdziwą wolność, Rotel, tę, która istnieje, kiedy cię nie wiąże ani miłość, ani nienawiść, ani nawet lęk przed śmiercią… Zanim to jednak nastąpi, będziesz bardzo cierpiała. – Wskazał blizny na swoich ramionach. – Świat nie tak łatwo sprzedaje swoje tajemnice. Chodź ze mną.
Rotel odwróciła się w stronę Drogo. Bała się go, ale Ónix mógł ją zabrać od tego przeklętego szlachcica. Była tylko piętnastoletnią niewolnicą, mimo to jakaś niezwykła siła zmusiła ją do mówienia.
– Wolę już węża niż żyć tutaj w zamknięciu… – przerwała na chwilę i dodała: – …czekając na odpowiedni moment, żeby uciec przez studnię.
Drogo aż zesztywniał ze zdziwienia.
– Skąd wiesz, że tu jest studnia?
– Nazywam się Rotel z Tenes i jestem córką Isembarda z Tenes, pana tego zamku. – Mówiła tak, jakby ktoś inny wkładał jej słowa w usta. To on im odebrał ich skromne, ale spokojne życie! To, że Drogo się tak zaniepokoił, dodało jej odwagi. – Któregoś dnia mój brat Isembard pomści mnie i odzyska siedzibę naszego rodu!
Drogo oniemiał i wytrzeszczył oczy. Już prawie nie pamiętał rodziny, którą zniszczył i której odebrał zamek. Uważał ich wszystkich za zmarłych. Przyjrzał się uważniej pięknej twarzy dziewczyny. Teraz to zobaczył! Rotel mówiła prawdę o swoim pochodzeniu! Przeklął siebie za swoją ślepotę. Gdyby się zorientował, z pewnością zabiłby ich oboje jeszcze w klasztorze Świętej Afry. Opanował go paniczny strach – podniósł topór, gotów jej uciąć głowę. Ale przeszkodził mu czarny mężczyzna, sam wyraz jego twarzy powstrzymał szlachcica.
– Ona idzie ze mną, Drogo! – Głos jego budził dreszcz. – Każde działanie porusza ukryte siły przeznaczenia. Dobrze o tym wiesz. Przybycie nowego biskupa, pojawienie się rodu, który uznano za wymarły… Coś się zmienia, zaczyna się nowy cykl… Powinieneś być czujny i się z tym pogodzić.
– Teraz już wiem, skąd się bierze jej moc! Nosi na sobie stygmaty swojej matki!
– Kim ona była? – dopytywała się Rotel z niepokojem. Zawsze wiedziała, że jest nieślubnym dzieckiem.
– To już nie ma znaczenia – zapewnił ją Ónix. – Od tej chwili nie masz rodziny, nazwiska ani domu. Świat dowie się o tobie, tylko jeżeli sama tak postanowisz. – Odwrócił się do wystraszonego Drogo i rzucił groźnie: – Dotychczas ci pomagałem… Nie budź mego gniewu, bo pożałujesz!
– Znajdę tego twojego brata i obedrę go żywcem ze skóry! – krzyczał wytrącony z równowagi Drogo, ale wrócił na swój tron.
Rotel tylko wzruszyła ramionami. Z pewnością się zląkł. Ostrzeżenie Ónixa zrobiło na nim wrażenie. Od lat Drogo uważał się za niezwyciężonego, teraz to jednak on sam sprawił, że los z niego zadrwił – syn Isembarda z Tenes żył i przebywał gdzieś poza miastem. Jeżeli zapomniani dotąd kawalerowie goccy dowiedzą się o istnieniu dziedzica, to może być początek końca